Jeszcze tylko pół godziny lotu i będę na miejscu. W słuchawkach lecą piosenki jakiegoś Austina Mahone. Nie wiem sama. Przegrałam je bo chłopak ma genialny głos.
- Kochanie nie jesteś zła?- zapytała mama.
- Nie, a czemu miałabym być?
- No bo wiesz..
- No nie wiem.- zaśmiałam się.
- Czy jesteś zła o to wszystko. O przeprowadzkę, o rozwód.
- Nigdy. Teraz dopiero jesteś szczęśliwa.

Nasz dom jest śliczny! Typowy nie za duży amerykański domek. To ja rozumiem. Był on w kolorze jasnego błękitu. Jednym słowem śliczny.
- Mamo..
- Nie podoba ci się.- posmutniała.
- Nie! Podoba się i to bardzo!- przytuliłam ją i weszłyśmy do środka. Nie patrząc na nic poszłam do swojego pokoju, rzucając swoje rzeczy na podłogę i przebrałam SIĘ.
- Mamo wychodzę!
- Okey, ale nie wracaj później bo nie mam zamiaru cię szukać, a przychodzą do nas sąsiedzi.
- Spoko.
Zmieniłam godzinę na pasującą do obecnej i wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki do uszu i poszłam w stronę parku.
od autorki: nudne nudne i w ogóle ale zawsze coś xd KOMENTUJCIE
*-*
OdpowiedzUsuńciekawy prolog :)
OdpowiedzUsuńMi sie podoba i bd czytac ;)
OdpowiedzUsuń